Cieszyłam się na spektakl „Oriana Fallaci. Chwila, w której umarłam” w warszawskim Teatrze Studio. Chciałam, żeby mi się spodobał. Oriana jest dla mnie ważna z kilku powodów: przede wszystkim jako autorka niezwykłych wywiadów, ale też jako autorka ważnej feministycznej (moim zdaniem) powieści „Listy do nienarodzonego dziecka” i postać ambiwalentna politycznie, czasem podziwiana, a czasem odrzucana przez obie strony sceny politycznej (podobnie jak mój ukochany Giorgio Gaber, o którym pisałam tu i tu), .
Fakt – od początku miałam wyśrubowane oczekiwania, więc moja opinia nie jest pewnie obiektywna… ale niestety nie mogę powiedzieć, żeby spektakl mnie zachwycił.